Narty freeride ze względu na ich zastosowanie poza naśnieżanymi i maszynowo ubitymi trasami są szczególnie narażone na zniszczenie krawędzi i ślizgów. Takie uszkodzenia (szczególnie głębokie wyrwy do „mięsa”) trzeba reperować. Jeśli bowiem woda dostanie się pomiędzy warstwy wnętrza, a później zamarznie, to może naruszyć konstrukcję narty. Dużym błędem jest rozumowanie, że: „skoro poruszam się w świeżym śniegu nie potrzebuję dobrze naostrzonych krawędzi”. Zawsze bowiem możemy trafić na mocno przewianą ścianę na której wytworzył się twardy śnieg tzw. „gips” lub na płaty lodu oraz zmrożone trawersy. W naprawdę świeżym i głębokim puchu ostre krawędzie nic nie przeszkadzają, gdyż narty i tak w nim „surfują”. Narty freeride są szerokie i długie, a co za tym idzie mają wielką powierzchnię kontaktu z podłożem. Wymagają więc, wyjątkowo dokładnego smarowania oraz stosunkowo grubej struktury, gdyż w przeciwnym razie będą kleić się do śniegu (szczególnie wiosennego). Smar zapobiega również powstawaniu wielu uszkodzeń lub w znaczny sposób minimalizuje skutki kontaktu ślizgów z kamieniami i korzeniami.
Nasze praktyczne doświadczenia wykazują, że narty freeride powinny:
- posiadać splanowane ślizgi,
- mieć ślizgi i krawędzie bez dziur i ubytków,
- posiadać wyraźną strukturę krzyżową (grubą),
- zostać wygrzane w specjalnej komorze, co zapewni wysokie nasączenie ślizgów smarem,
- być posmarowane za pomocą żelazka,
- posiadać ostre, ale mało agresywne krawędzie (dodatkowy tuning gumą),
- mieć odpowiednio wyregulowane wiązania.